czwartek, 17 maja 2012

Krótka historia z królikami

Był szał, oberwało się i mi. Tildy opanowały blogi, szył je każdy, kto miał na czym i kto wpadł pod urok tych uroczych, małych ciałek. Ja pokochałam króliczki. W pobliskim Charity Shop wygrzebałam przecudną (jeśli patrzeć na ilość i jakość później wykonanych króliczych ciałek) spódnicę. Była w rozmiarze XXXL, w kolorze średniego beżu, z materiału, którego nazwy nie znam, grunt, że miękki, cienki a jednocześnie fantastycznie zachowujący się pod maszyną. Powstało ich kilka. Do dziś jeden jest ulubieńcem Antka, inne znalazły już swoich właścicieli i mam nadzieję, że także są ulubioną przytulanką. Dziś już ich nie szyję, z racji braku maszyny, która postanowiła niespodziewanie zepsuć się, w momencie, kiedy chciałam nauczyć się szyć coś nowego, oraz dlatego, że inni robią to lepiej a ja zaspokoiłam swój króliczy głód. O tym, kto i gdzie dużo lepiej wykonuje te cudaki następnym razem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz